Z Woodym Allenem jest jest tak jak z Legią Warszawa, albo się go kocha, albo nienawidzi. Mimo wszystkich ambiwalentnych odczuć, małych aferek, większych skandali i całego medialnego szumu, jest kilka filmów tego reżysera, którego warto znać. Nawet nie, że wypada, nie mam zamiaru bawić się w krytyka filmowego i przekonywać was o wielkiej artystycznej, wręcz genialnej mocy jego twórczości. Co to, to nie jednak jeśli na nazwisko Woody Allen reagujesz grymasem i zniechęceniem (a najprawdopodobniej widziałeś 15 minut jego filmu sprzed 20 lat o Afrodycie lub czymś innym równie fascynującym) nalej sobie kieliszek wina, lub szklaneczkę whisky i pozwól zabrać się w filmową podróż.
1. Vicky Cristina Barcelona
Jeden z moich ulubionych filmów Allena. Przede wszystkim kocham tą produkcję za piękne zdjęcia Barcelony, genialną muzykę, artystyczną historię i dużo seksu. Tak dobrze słyszałeś. Jest to film z cyklu: lekko, zabawnie i seksownie, czyli jak dobrze zrobić widzowi wieczorem. To produkcja, która niektórych zniesmaczyła, inni po jej powstaniu mówili, że Woody Allen się skończył, natomiast ja sądzę, że to film, który rozpoczął nowy etap w karierze reżysera. Po latach poszukiwania własnego stylu. Po masie filmów nudnawych, zaskakujących, irracjonalnych i dziwacznych dobry wujaszek Allen funduje nam to czego po całym tygodniu pracy najbardziej nam potrzeba: rozluźnienia i rozrywki. W filmie mamy do czynienia z plejadą gwiazdeczek: temperamentna Penelope Cruz, zwariowana Scarlet Johanson oraz seksowny i zbyt pewny siebie Javier Bardem. O fabule poczytacie jak zawsze na Filmwebie, a tymczasem ja wam powiem dlaczego ten film jest warty obejrzenia. Jeżeli marzy ci się wieczór pełen emocji, chciałabyś delikatnie podkręcić atmosferę w związku i po prostu się rozluźnić, to szykuj się na seans. Idealny warunki: przyciemnione światło, czerwone wino, owoce morza, albo inne afrodyzjaki.
2. O północy w Paryżu
To najpiękniejsza romantyczna historia, dosłownie bajka osadzona w realiach współczesnego czasu jak dotychczas zobaczyłam na szklanym ekranie. Moja romantyczna dusza fruwała pod samym niebem, dosłownie. Kolejny film z serii produkcji ze stolicami europejskimi w tle. Tak samo jak w przypadku innych filmów Allena z nazwą miasta w tytule i w tym przypadku nie zawiedziesz się licząc na piękne kadry Paryża. Po seansie gwarantuję ci, że sprawdzisz swoje oszczędności i zapragniesz spędzić najbliższy weekend w stolicy zakochanych. Główny bohater Owen Wilson chodzi wiecznie z głową w chmurach. Romantyk, początkujący pisarz, który związał się z nieco podakustyczną córeczką wpływowego taty. Tuż przed ślubem spędza czas w towarzystwie „ukochanej” i jej rodziców. Nie podejrzewa, że po północy będzie przeżywała swoje drugie, równoległa życie w minionych epokach. Brzmi kiczowato? Może i tak, ale zrealizowane jest w taki sposób, że każde nasze dziecięce marzenie ożywa i znów przypominamy sobie jak to jest śnić na jawie. Idealne warunki do obejrzenia tego filmu? Gdy jest ci smutno, źle i chcesz poprawić sobie nastrój. Najlepiej wskoczyć w ciepły szlafrok, przytulić się do ukochanego i drapiąc mruczącego kota odpalić seans. Wspaniale nada się ciepłe kakałko z kubeczkiem w misie lub gorąca czekolada i chrupiące wafelki.
3. Magia w blasku księżyca
Tym razem akcja ponownie toczy się we Francji z tą subtelną różnicą, że w latach 20. Fani tego okresu będą mieli prawdziwą gratkę. Tutaj Woody Allen po mistrzowsku tworzy z banalnie prostej, przewidywalnej historii coś, co powoduje na zmianę zachwyt, oburzenie i salwę śmiechu z powodu niedorzeczności jakie spotykają głównych bohaterów. Jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć z powodu utraconej miłości? Czy tęsknota za zmarłymi może doprowadzić nas na skraj wytrzymałości? W końcu czy kobieca uroda to wabik, który rekompensuje nie tylko małe i duże grzeszki? Sielankowy obrazek z dużą dawką ironii i humoru Allena. Sprzyjająca aura do do obejrzenia? Niedzielne popołudnie, kiedy to człowiek jest jeszcze zrelaksowany, ale już po woli psychicznie szykuje się nowego tygodnia. Film można zaproponować jako miło, niezbyt wymagającą rozrywkę, która ma za zadanie nas odprężyć.
4. Blue Jasmine
Po serii lekkich historyjek przyszedł czas na coś o wiele poważniejszego. Lekko depresyjnego, ale w swojej smutnej prostocie genialnego. „Blue Jasmine” spokojnie można byłoby wystawić na deskach teatru, koniecznie jako monodram ze wspaniałą Cate Blanchett w roli głównej. Oglądając ten film nie mogłam się powstrzymać od tego, by porównać do siebie obie aktorki: Cate Blanchett i Krystynę Jandę. Obydwie piękne, dojrzałe kobiety, które w rozbrajający sposób potrafią przedstawić każdą nawet najmniejszą emocję. Zalety tej produkcji to kunszt aktorski, ogromny poziom czarnego, ironicznego humoru oraz przygnębiająca psychoanaliza każdego człowieka, któremu się nie udało. Nie ma co nastawiać się na wielkie happy endy, przerost formy nad treścią, czy też artyzm trudny do zinterpretowania. Główny przekaz historii jest taki: życie jest beznadziejne, ale trzeba się z tym pogodzić i mieć złudzenia, że będzie lepiej. Tylko złudzenia pozostają nam, kiedy wszystko inne okaże się farsą. Polecam tym, którzy lubią sobie czasem porozmyślać, wzruszyć się i popłakać. W czasie oglądania koniecznie kocyk i herbata z prądem.
5. Zakochanie w Rzymie
„Zakochani w Rzymie” to po prostu genialna komedia, taka którą spodoba się każdemu. Kilka odrębnych historii splatających się w jedną, nieprawdopodobnie śmieszną całość. Mamy tu wszystko, co powinna mieć dobra prawdziwa komedia: seria pomyłek, soczysta ironia, szereg absurdów, romans i dawka dobijającej codzienności. Nie będę ściemniać, że cały film jest ambitną historia. Nie jest tak ale niesamowity Roberto Bengini kradnie cały film. Jego postać jest na tyle absurdalna, zabawna i w tym wszystkim życiowa, że nawet urok Aleca Boldvina, nawet seksapil Penelope Cruz, czy humor Woodiego Allena schodzą na drugi plan. Wszyscy, którzy mają trochę dystansu do świata, marzą o rzymskich wakacjach i sporej dawce emocji serdecznie polecam. Idealna propozycja filmowa na babskie wieczór, seans z mamą, siostrą, czy kimś z kim po prostu uwielbiasz się śmiać.
******
„Państwo wyglądają na szczęśliwą parę. Jak do tego doszliście.
– Jesteśmy powierzchowni i nie mamy nic do powiedzeni”
- Woody Allen
O mamo, ja doprawdy nie wiem, czy jest ktoś, kto mi potrafi przynieść mentalną herbatę i ciasteczko w chwili totalnego doła- oprócz Allena! O północy w Paryżu akurat mi nie przypadło aż tak bardzo, ale już Zakochani w Rzymie? Rewelka. Dobrze mieć sojuszników 😉
Ale bomba 🙂 No jasne Allen dobry na wszystko, pięknie to ujęłaś, chyba sobie aż zapiszę <3
Kocham filmy Allena! Pod Twoją listą się podpisuję i dorzucam: „Przejrzeć Harry’ego, „Drobne cwaniaczki”, Życie i cała reszta”’ „Jej wysokość Afrodyta” i „Seks nocy letniej”.
P.S. Ilekroć oglądam „Vicky Cristina Barcelona”, tylekroć nie umiem się oprzeć wrażeniu, że film ten ma almodovarowski klimat;)
Monika Ty po prostu jesteś niesamowita! odnośnie „Vicky..” to mam dokładnie to samo odczucie. Oglądając ten film sprawdziłam dwukrotnie, czy oby na pewno Almodovar go nie robił 😀 Ha, a filmy z początku jego twórczości są super- „jej wysokość..” mega pokręcona, uwielbiam! 🙂
Seks Nocy Letniej to poezja dla oczu i uszu. 🙂 Kiedyś oglądałem go non stop.
Allen jest specyficzny, nie dotarła do mnie Blue Jasmine, ale uwielbiam Annie Hall, Vicky Cristina Barcelona i Zakochani w Rzymie 🙂
Ola to jednym słowem takie z mocniejszą dawką emocji i humoru 🙂 no i super, moim zdaniem podałaś bombowe tytuły. „Blue Jasmine” jest trudne i moim zdaniem trzeba czasu, żeby przetrawić, do jednych treść trafi do innych nie.
No właśnie. 🙂 Ostatnio wolę coś lżejszego, trudne długo przeżywam i nie mogę spać. 😉 Miłego dzionka!
Uwielbiam O północy w Paryżu. To mój pierwszy film Allena. Byłam zachwycona, więc szybko obejrzeliśmy Zakochani w Rzymie. Dobry. Bardzo dobry, ale „O północy…” to dla mnie hit. Reszty jeszcze nie znam. Przypomniałaś mi że z moim M mieliśmy sobie zrobić serię filmów Allena, ale jakoś nam się zapomniało. Już wiem od czego zaczniemy. 😀 Dzięki za przypomnienie. 🙂
nic dziwnego Basiu, tak myślałam, że o „Północy..” skradnie twoje serce… No to super, nadrabiaj zaległości i czekam na opis wrażeń, tak pięknie jak tylko ty no i Kasia Michalak potraficie 🙂
Bardzo lubię kino Allena, ale za ten ostatni cytat to go chyba pokocham:)
O proszę Justynko, a który film najbardziej lubisz ?:)
AAAA! Nie znam żadnego! Jak to o mnie świadczy? 😀
Kochana, to masz sporo do nadrobienia. Ja znam 3 z tych 5 i polecam Ci najbardziej Zakochani w Rzymie:)
Jestem pewna, że 2 pozostałe również przypadną ci do gustu 🙂
Tak naprawdę nie świadczy to o tobie źle 🙂 Ale warto nadrobić, jak na pierwszy raz to proponuję „O północy w Paryżu”, tak wiesz żeby było romantycznie, bez bólu i łez 😛
Uwielbiam poczucie humoru Woodyiego i widziałam do tej pory wiele z jego filmów. Z tych, które wymieniłaś, to nr 1, 2 i 5. W związku z tym, że uwielbiam włoskie klimaty, to najbardziej przypadł mi do gustu Zakochani w Rzymie:). Mam też zamiar wkrótce obejrzeć (mam juz nawet płytę) Casanova po przejściach. Tylko nie jestem pewna, czy Woody Allen reżyserowała ten film, czy tylko w nim wystepuje. W kazdym bądź razie recenzje ma bardzo zachęcające:).
O za Casanowe to i ja się zabieram bo też nie miałam jeszcze okazji. Bardzo się cieszę, że recenzje przypadły ci do gustu i zgadzam się, humor Allena jest rewelacyjny 🙂
Już obejrzałam Casanovę – rewelacyjny:). Nieźle się uśmiałam oglądając.
To I ja musze sie sprezyc 🙂 Jesien idealny czas na nadrobienie zaleglosci filmowych.
Z geniuszami niestety tak jest ze o ile robią znamienite dzieła to jako ludzie są po prostu do dupy. Jeśli chodzi o twórczość to zdecydowanie wole wcześniejsze filmy Woodiego mój ulubieny „Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać.”.
Bo to jest świetny film Rene, ale nie każdy lubię 100% Allena w Allenie 😀 Rene masz rację, jego życie prywatne pozostawia wiele do życzenia. Wydaje mi się, że on do końca sam ze sobą nie czuje się dobrze, to widać w jego filmach. Bardzo często jego bohaterowie są wierną kopią reżysera prywatnie…
nie oglądałam żadnego, muszę nadrobić 🙂
no to szybciutko 😀
Ale obciach- z wymienionych przez Ciebie zam tylko Vicky 😉
Ja do Woodiego podchodzę ostrożnie. Reżyserem jest świetnym ale nie trawię go ani jako aktora ani
prywatnie jako człowieka.Być moze to przez to jak kreaują go media i przyszywają łatkę zboczeńca itp.
A tam od razu obciach. Mam czasem takie rozkminy o jego aferkach o zabarwieniu lekko pedofilskim, ale póki co procesu żadnego nie było..
no wiem, ale jak to mówią w każdej plotce jest ziarno prawdy- fujka!
Dorzuciłabym jeszcze 'Annie Hall’ – wspaniały klasyk 🙂 Najbardziej z jego filmów lubię VCB za fenomenalny klimat.
Oczywiście Annie Hall jest świetny 🙂 Klimacik w VCB jest i naprawdę wyróżnia się na tle innych filmów Allena 🙂
Nie znam 3 i 4. Chyba czas nadrobić zaległości 😀 Pozdrawiam Pabottyro_books
Warto obejrzeć jeśli lubisz jego filmy 🙂
O północy w Paryżu widziałem przypadkiem (oczywiście żona zaciągnęła mnie do kina) i był całkiem, całkiem, ale jakoś tak generalnie to Allen mnie nie przekonuje.
Ogólnie jakoś specjalnie mnie to nie dziwi, mój mąz też jakos Allena toleruje 😀
Ojoj.. no to chyba będę musiała trochę nadrobić zaległości, bo nie znam żadnego z tych filmów. Od lat obiecuję sobie, że obejrzę Vicky Cristina Barcelona, ale coś się ostatecznie zabrać nie mogę 😉
No to jesień nada się idealnie i sobie humorek poprawisz, polecam 🙂
Żadnego z tych filmow jeszcze nie oglądałam. W sam raz cos na długie, ciemne wieczory:)
To polecam 🙂 Idealny czas na nadrobienie zaległości 🙂
Jeśli chodzi o „O północy w Paryżu” to szczerze mówiąc spodziewałam się więcej i film absolutnie mnie nie porwał, chociaż kadry były naprawdę niesamowite 🙂
O to jestem zaskoczona, ale wiesz jak jest z filmami? Podoba nam się to, co jest częścią nas samych 🙂
Wszystkie moje ulubione! 😀
To rozumiem <3
Wszystkie widziałam i wszystkie uwielbiam 🙂 Filmy Woody/ego Allena zawsze mają ten specyficzny, niesamowity klimat i zawsze poprawiają mi humor 🙂
Pozdrawiam,
z-dusza.pl
Mamy taką samą wrażliwość i gust filmowy, cudnie 🙂
„Vicky Cristina Barcelona” to zdecydowanie mój faworyt. Zaraz potem „Blue Jasmin”. Liczyłem w 2016 na „Śmietankę towarzyską”, ale niestety, ten twór mnie zawiódł. Co do „Vicky…” to przede wszystkim urzekł mnie hiszpański klimat, jaki bił z tego obrazu. Po obejrzeniu filmu aż chciałoby się wejść w pierwszy lepszy samolot i wyruszyć na Półwysep Iberyjski.
Zgadzam się! Allen potrafi wzbudzić takie emocje w człowieku, że masz ochotę się spakować i podróżować. Nie oglądałam jeszcze „Śmietanki” ale muszę się przekonać, co tam zmalował 🙂
Jakiś czas temu, przez zupełny przypadek, zakochałam się w filmach Woody’ego 🙂 Oglądałam różne jego dzieła, jednak najbardziej podobają mi się te kręcone po 2008 roku. A „O północy w Paryżu” kocham i mogę oglądać w kółko! 🙂
Bo to jest taki film, który nadaje się na każdą okazję, rozumiem to totalnie <3
[…] muzyki oraz klimatu, który przypomina mi nieco ostatnie filmy Woodiego Allena, o których pisałam tutaj. Jednym słowem producenci „Whiplash” dali radę i zrobili niebanalną historię z […]
Ciekawe zestawienie. W moim allenowskim top 5 byłaby tylko Blue Jasmine.
To jest dobry film. Wymagający i ma w sobie dużo melancholii. 🙂
Ja zdecydowanie jestem fanką starszych filmów Allena. Moim ulubionym są „Drobne cwaniaczki”. Te, które wymieniłaś, są ok, ale nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie.
Rozumiem. Ja lubię Allena ogólnie, więc biere wszystko jak leci 🙂
Uwlielbiam O północy w Paryżu, ale lubię tez Życie i cała reszta.
Propozycje jak najbardziej zachęcające do obejrzenia! 🙂