Jak wspierać kobietę w połogu – żaden problem czy wyzwanie dla partnera?
Po dziewięciu miesiącach ciąży w końcu na świecie jest wasze wyczekiwane dziecko! Za wami poród, pierwsze ogromne emocje. Lada moment wypiszą ciebie i maluszka ze szpitala. Nie możesz się doczekać, kiedy twój partner was odbierze i w końcu będziecie w domu. Zanim zostałaś matką, wydawało ci się, że najgorsze co może cię spotkać to ból porodowy. Okazuje się, że przy wypisie ordynator żegna cię słowami: „teraz tylko 6 tygodni połogu i będzie z górki”. Nie do końca zdajesz sobie sprawę z sensu jego wypowiedzi, ale w ciągu najbliższych tygodni poczujesz na własnej skórze co miał na myśli – oraz twój partner, który musi sobie odpowiedzieć na pytanie, jak wspierać kobietę w połogu?
Zainteresuje cię również:
- Dzieci rok po roku – czy warto się zdecydować? Moje wnioski po 5 latach
- Masz dość słuchania o koronie i strajku kobiet? Ja też, zobacz co możesz z tym zrobić
- Ogarnij dom na Wielkanoc – Pomysły na wiosenne i wielkanocne dekoracje
- Matka Polka na piedestale rozpaczy
- Matko, najpierw Ty!
Wspólnie przez całą ciąże
Muszę wam się przyznać, że nie wyobrażałam sobie przeżywania ciąży bez obecności Pana Nieidealnego. Pierwsza wizyta u ginekologa, która miała potwierdzić radosną nowinę o Zuzi w brzuchu, odbyła się również w towarzystwie wtedy jeszcze mojego narzeczonego. Potem na wszystkie kontrolne USG, a również pobrania krwi (na których jak na prawdziwą kobietę przystało, mdlałam) również ze mną chodził. Wymagało to od mojego partnera dużej elastyczności. Czasem musiał brać wolne, czasem zamieniał się z kimś na dyżur w pracy, a czasami po prostu uprosił szefa, żeby wyjść wcześniej lub przyjść później do pracy. Od samego początku ciąży czułam się otoczona opieką przez mojego mężczyznę. Było to dla mnie bardzo ważne, dlatego że nasza pierwsza ciąża była dla nas dużym zaskoczeniem.
Rodzinny poród
Pan Nieidealny pod koniec ciąży dzielnie jeździł ze mną na kontrolne KTG do szpitala. Przesiadywał długie godziny w kolejce, oczekując na zapis bicia serduszka naszej pierwszej i drugiej córki. Dwie ciąże rok po roku, był obecny na każdym etapie łącznie ze szkołą rodzenia. Od początku wiedzieliśmy, że rodzić chcemy wspólnie. Historia mojego pierwszego porodu jest dosyć traumatyczna i opowiem wam o tym przy innej okazji. W skrócie dodam, że poród trwał 14 godzin, był bardzo trudny i zakończył się zabiegowo. Drugi poród zakończył się nieplanowanym cesarskim cięciem i mój mąż był wtedy również z nami.
Przyznam się szczerze, że obecność Pana Nieidealnego była dla mnie kojąca. Moja mama nie żyje od 6 lat, dlatego jedyną, odpowiednią osobą do asysty przy porodzie był dla mnie mój facet. Do dziś podziwiam mojego partnera za zachowanie zimnej krwi. Za obecność, wsparcie, pomoc przy prysznicu, siusianiu, masażu w czasie skurczy porodowych i wsparcie emocjonalne. Jadąc na nieplanowaną cesarkę miałam w głowie strach, że nigdy więcej się nie zobaczymy. Świadomość, że jest na sali operacyjnej tuż za moimi plecami, działa jak najlepszy balsam dla duszy.
Połóg to prawdziwy egzamin dla związku
Uważam, że obecność partnera podczas rutynowych badań w ciąży oraz przy porodzie to ogromne wsparcie i ulga dla każdej ciężarnej.
Ale największym egzaminem dla związku jest okres połogu.
Po porodzie w Twoim ciele zachodzą dynamiczne zmiany – organizm powraca do formy sprzed ciąży i jednocześnie adaptuje się do nowej sytuacji i funkcji, związanych z opieką nad dzieckiem. Połóg trwa 6 tygodni. W tym czasie powinnaś być pod ochroną i opieką bliskich Ci osób. Powracanie „do normy” łączy się z różnymi dolegliwościami, które (choć normalne) mogą przysparzać Ci trochę kłopotów. Możesz czuć się również zaskoczona intensywnością przeżywanych w tym okresie emocji. (www.gdzierodzic.pl)
Połóg trwa 6 tygodni, przy czym dzieli się na trzy etapy:
- bezpośredni – pierwsze 24 godziny po porodzie,
- wczesny połóg – pierwszy tydzień po porodzie,
- późny połóg – trwający do 6 tygodni po porodzie.
Połóg pozbawia intymności i złudzeń
Jest to bardzo trudny i często bolesny czas w życiu każdej świeżo upieczonej mamy. Tuż po porodzie, bez względu na to czy odbył od się siłami natury czy cesarskim cięciem, kobieta jest wykończona nie tylko fizycznie, ale również emocjonalnie. Nic dziwnego, skoro lekarze porównują wysiłek podczas porodu do przebiegnięcia maratonu…
W przypadku porodu naturalnego, nawet jeśli nie miałaś naciętego lub pękniętego krocza (szczęściara) jesteś zmęczona i potrzebujesz szczególnej opieki. Po nacięciu krocza (przeżyłam to na własnej skórze) wszystko „na dole” cię boli i jest ci bardzo ciężko się poruszać. Twoja macica się skurcza, oraz oczyszcza, co skutkuje ogromnym krwawieniem. W szpitalu nie ma miejsca na sentymenty. Każda mama leżąca na sali poporodowej, ma mieć jak najczęściej „gołą pupę” aby rany po wydaniu dziecka na świat jak najszybciej się wygoiły. Takie są realia połogu.
Po cesarskim cięciu (również doświadczyłam) wcale nie jest lepiej, bo pierwsze 8 godzin leżysz podpięta pod morfinę i nie czujesz niczego od pasa w dół. Nie możesz się ruszać, dostajesz dziecko do karmienia i zostaje ci cierpliwie czekać na „uruchomienie”. W tym czasie partner może zajmować się dzieckiem. Mój mąż był kilka godzin z Manią po urodzeniu (choć wszystko zależy od szpitala, w którym rodzisz). Potem, gdy musisz wstać, czujesz jak szwy po cięciu bardzo cię bolą.
Żartobliwie mówi się, że na pierwszy rzut oka od razu widać, która kobieta jak rodziła. Te od porodu naturalnego chodzą jak kaczki z szeroko rozkraczonymi nogami z powodu bólu krocza. Te od cesarki chodzą przygarbione, z powodu ciągnących szwów na brzuchu…
Pierwsze połogowe wsparcie w szpitalu
Długo się zastanawiałam, czy podzielić się z wami pewnymi bardzo intymnymi i w moim odczuciu wstydliwymi doświadczeniami z mojego połogu. Ale z perspektywy czasu uważam, że taka „wiedza” może pomóc wszystkim przyszłym rodzącym. W drugiej dobie po porodzie Zuzi był straszny tłok na naszej poporodowej sali. Jedna kobieta miała delegacje chyba 15 osób, dosłownie co chwila. A to rodzina, a to koleżanki, a to znajomi z pracy. Szczerze mówiąc nie rozumiem tych odwiedzin po porodzie. Kobieta najczęściej wygląda jak kupa nieszczęścia. Jest obolała, bez bielizny, z cieknącym mlekiem na piersiach, zmęczona i generalnie zawstydzona własnym stanem. A tu bach, odwiedziny. Pan Nieidealny na moją prośbę stanął na wysokości zadania i zabronił rodzinie i bliskim odwiedzin nas w szpitalu. Poczułam ogromną ulgę i byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
Piękny wpis! Przy tych punktach to aż mi łzy do oczu naszły (nie mogę zwalić już na hormony, jestem 8 miesięcy po porodzie 😉 Miałaś wspaniałą opiekę!!! Jestem tylko bardzo ciekawa jak sobie radziłaś/liście z obiema córkami jednocześnie? Mam na myśli, że jesteś obolała (po cc, znam to), potrzebujesz odpoczynku, Mania wymaga dużo czasu i zaangażowania, a tu jeszcze jest Zuza! Może o tym też napisz? Chętnie poczytam, bo kiedy myślę o drugim dziecku to lekko mnie przeraża wizja „uziemienia” po porodzie z jednoczesnym obowiązkiem zajęcia się dwoma maluchami jednocześnie… Ale ja ogólnie jestem bardzo bojaźliwa;)
Też mój połóg wspominam jako czas testu dla Męża, który „zdał” wspaniale. Miałam wielkie wahania nastroju, codziennie płakałam bez większego powodu. Ciężki czas… Ale nieoceniona pomoc mężczyzny pozwoliła mi szybko wrócić na dobre tory;) Dodatkowo miałam ogromne wsparcie teściów (m.in. obiadki). Mimo, że było ciężko, będę dobrze to wspominać. Bez końca zachwycaliśmy się naszą małą Kruszynką. Ja do tej pory nie wierzę, że Ona wybrała nas na rodziców. Taka wspaniała dziewczynka 🙂
A widzisz Dorko skoro zapytałaś o sytuację poporodową z dwójką dzieci bardzo chętnie ci o tym opowiem i to we wpisie, zaraz sobie zanotuję potrzebę takiego tematu. Bardzo ci dziękuję za twoją historię i budujący komentarz. W moim odczuciu pomoc męża w czasie połogu jest nieoceniona. Jego wsparcie to dla mnie dosłownie wszystko. Przy narodzinach Mani pomogła nam mama męża, która dzielnie opiekowała się Zuzą do mojego powrotu ze szpitala. Całe szczęście w połogu byliśmy sami. Bardzo szanuję bliskich, którzy zrozumeili moją sytuacje i nie naciskali na odwiedziny. Zdaję sibie sprawę, że w polskiej kulturze temat odwietek momentami sięga strefy sacrum… Jednak jako podwójna mama dziewczyn nie będę absolutnie nigdy naciskać na odwiedziny wnuków. Uszanuję decyzję córek i będę grzecznie wyczekiwac dobrej nowiny <3
Cudowny wpis! Na pewno kosztował Cię wiele odwagi, ale również bardzo się cieszę, że miałam okazję go przeczytać, bo wiele uświadomił mi – jak naprawdę wygląda połóg. Dziękujcie Ci za to! ❤️
Masz wspaniałego męża, odważnego, oddanego i bardzo kochającego.
Dbajcie o siebie i o swoją miłość!
No, uwielbiam Was jeszcze bardziej! ;D
Dziekujemy Daga bardzo za te słowa 🙂 Pan Nieidealny to nie tylko wspaniały, wspierajacy mąż, ale również oddany Tata <3 Ciesze się, że nasze drogi się skrzyżowały. Temat połogu choć wstydliwy, jest bardzo ważny. Mam nadzieję, że choć garstka partnerów zrozumiem jak ich wsparcie jest szalenie ważne, właśnie po porodzie 🙂
Bardzo intymna historia! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Ale opowieści o połogu takim odartym z magicznej otoczki pierwszych chwil macierzyństwa, niepodkoloryzowanym, jest tak mało, że wierzę, iż bardzo się przyda wszystkim kobietom, które chcą wiedzieć, jak to wygląda. Albo – jako zaproszenie do rozmowy dla tych, które już mają doświadczenie z połogiem.
Przyznam się, że w tym wszystkim najwięcej emocji wywołała we mnie sytuacja z podpaską w szpitalu – wyobrażam sobie, jak musiałaś się wtedy czuć… Dobrze, że miałaś ze sobą męża, który szybko zapanował nad sytuacją. <3 Wspaniały człowiek z niego swoją drogą. 🙂
Dziękuję Ela za twój komentarz. Wiesz połóg na ten moment cię nie dotyczy, ale może kiedyś tobie lub komuś z twoich bliskich takie, normalne życiowe historie się przydadzą. Mój mąż naprawdę jest ogromnym wsparciem i to całe nasze rodzielstwo jest jakieś takie bardziej znośne we dwoje właśnie. Połog to czas na oswojenie się z nową wytuacją, powrót do „normalności” po porodzie, oraz cholenie truny czas, kiedy trzeba na nowo nauczyć się siebie.
Niestety, ja też nie rozumiem tych masowych odwiedzin. Dwa razy miałam cc, dwa razy nie pozwoliłam nikomu przyjechać do szpitala. Tylko mąż był ze mną. Naprawdę nie wiem po co cała rodzina i znajomi się zjeżdżają, jak rodziców i dziecko można odwiedzić w domu, gdy już mama będzie się lepiej czuła. w przypadku sal jednoosobowych jestem w stanie to zrozumieć, ale tam gdzie leży dwie osoby, jednak trzeba uszanować czyjąś intymność.
Kasiu cieszę się, że mamy podobne zdanie. Połóg to naprawdę bardzo intymny i trudny czas. tak wspomniałaś odwietki przeciez mogą poczekać do moemntu, aż rodzice sami dadzą sygnał, że są gotowi przyjąć gości. To w ogóle duży absurd, bo przecież kobieta wpołogu potrzebuje spokoju, wsparcia, wyciszenia,a bardzo często zapoina się o jej zdaniu, intymności i niestety niektórzy traktuja ową intymność jak fanaberię…
Aniu wspaniały wpis. Pamiętam, że po pierwszej ciąży pisałam podobny u siebie. I choć mamy je bardzo podobne, to jednak różnią się centrum. Ty kładziesz nacisk na kobietę, ja kładłam nacisk na rodzinę. Pamiętam doskonale, jak wszyscy walili do Nas drzwiami i oknami, jakie były kłótnie, że nie przyjmujemy gości, że „odrzucamy” rodzinę. W szpitalu w przeciwieństwie do Ciebie chciałam odwiedzin, właśnie dlatego, że tam był personel medyczny, tam nikomu nie trzeba było parzyć kawy, ani koło nikogo chodzić. Tam Ci teściowa nie siedzi nad głową 4 h. Tam obowiązują reguły. A w domu… w domu czekają na ciasto i kawę, siedzą, jakby przyszli w goście. I nie myślą, że chcesz się położyć. W domu śleczą Ci nad dzieckiem, by już wstało,bo chcą je zobaczyć. Na blogu powstał u mnie wręcz cykl postów, jak traktować kobietę w połogu, jak się zachowywać podczas pierwszych odwiedzin itp. Miałam totalną traumę, przechodziłam przez baby blues i walczyłam o spokój dla mojej rodziny. Tak, bo uważam, że te pierwsze tygodnie to szalenie intymny czas. Czas tylko dla Was. Na Ciebie, męża i tej małej istotki, która zrodziła się z Waszej miłości. To czas, gdy musicie siebie poznać, ułożyć życie na nowo, bo przecież już nigdy nie będzie tak samo. To czas, gdy leżysz (bo wstać nie możesz) i gapisz się na to małe cudo. To czas, gdy możecie z mężem rozmawiać, ustalać, planować, snuć wizje wspólnego rodzicielstwa. Uważam, że odwiedziny powinny odbywać się dopiero po 4 tygodniu od porodu. Ale to moje bardzo subiektywne zdanie 🙂
Ciepło pozdrawiam! I dziękuję za tak piękny wpis i udział w Kampanii!
Magda jak cię doskonale rozumiem! Rodzinne boje u nas nie były takie spektakularne, ale dało się odczuć foszki, że włąsnie wyznczyliśmy granicę braku odwiedzin. Niestety to jest taki trochę „mobbing rodzinny”, żeby po porodzie od razu umawiac się na wizyty i tyle. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby przyjmowac rodzine, czy znajomych w tak trudnym dla mnie czasie jakim był połóg. Druga kwestia to ryzyko zarażenia zarazkami noworodka. Są to dla mnie kwestie kluczowe i ciesze się, że miałam w mężu wspacie. Bardzo chętni wrócę do twoich tekstów, bo na pewno są w nich twoje emocje, które i dla mnie są bardzo bliskie. Dziekuję za możliwość bycia częścią wspaniałej kampanii i mam nadzieję, że tekst będzie dialogiem, dla innych kobiet i partnerów, których zdanie się rożni 🙂
Tak, kwestia całowania rączek i niemycia własnych też nie jest mi obca. A emocji u mnie zawsze znajdziesz wulkan 🙂 Moje najlepsze teksty są właśnie te emocjonalne 🙂 Uważam, że na zimno nie ma co pisać 🙂 Dziękuję Ci za miłe słowa, a przede wszystkim za udział w kampanii. Ciepło pozdrawiam!
Kurczę, każda z nas tego doświadczyła… Nic co ludzkie nie jest nam obce 🙂
Hehhehe, no nie. Tak między nami, mamami 🙂
Masz naprawdę wspaniałego męża. Taki facet to skarb! Mój niestety aż tak mi nie pomagał, ale też nie śmiałabym narzekać. Miałam za to pomoc teściowej. Jeśli chodzi o polog to nie wspominam go najgorzej! Też miałam sytuację z kałuża krwi podczas pionizowania… Okropna rzecz. Ten wczesny polog był niefajny, ale później już było całkiem ok 🙂 Świetnie, naturalnie piszesz i zdecydowanie muszę czesciej Cię czytać 🙂
Dziekuję Magda za odwiedziny i twoją historię 🙂 Super, że zostałaś otoczona opieka męża i teściowej, to bardzo wazne, aby połóg znieść jak najłagodniej. Spokojna mama to i spokojne dziecko 🙂 Dziękuję za miłe słowa 🙂
Dzielna jesteś Aniu, po pierwsze za to co przeszłaś i jak to przeszłaś, a po drugie za to, że się tym podzieliłaś. Ja w połogu złapałam baby blusa – miałam problem z karmieniem piersią, dziecko nie przybierało na wadze, a i tak urodziło się maleńkie. Każdy oczekiwał, że skoro jestem mamą to wszystko wiem, ale i tak lepiej mi poradzić co nieco… Ogarnęłam się dzięki mężowi <3
A odwiedziny… sama nie chodzę i nie chodziłam nigdy do maluszków. Mamy czują się jak się czują, a dziecku nie chcę nigdy zarazków przynosić! Przecież po miesiącu jak mama wszystko ogarnie, poza dziecko, wpadnie w nowy rytm, poczuje się lepiej – wtedy można do niej iść. Żeby tylko każdy tak to rozumiał….
Dziękuję Karolina za tyle dobych i budujących słów <3 Zgadzam się z Tobą, że w przypadku odwoedzin istnieje przecież ryzyko zarażenia noworodka jakimś przeziębieniem… Jestem w stanie sobie wyobrazić jak musiało być ci ciężko z tymi wszystkimi emocjami, ale najważniejsze że dałaś radę i że mąż był obok. A koniec końców przyrost wagi skończył się happy endem ?:)
Genialny wpis, który powinien stanowić inspirację dla tatusiów. 🙂
Ja miałam to szczęście, że mój mąż spędził z nami w domu dwa miesiące, podczas których nie rozstawaliśmy się ani na krok. 😉 Bezwarunkowe wsparcie i towarzyszenie partnera w tak ważnym momencie, to wielka rzecz.
Pokrzepiające są takie historie, jak Wasze i bardzo potrzebne. 🙂
Ola <3 Cudownie, że twój maż miał taką możliwość i był pomocą oraz wsparciem 🙂 To daje tak wiele. Poczucie bezpieczeństwa, wsparcie, pociszenie …Ciesze się, że teks się podobał 🙂
WOW, faktycznie jesteście obydwoje super dzielni, że daliście radę mimu tylu komplikacji 🙂 Masz rację, że samotne mamy są superbohaterkami. Również nie potrafię sobie wyobrazic wychowywania dzieci bez parnera, bez wsparcia. Buziaki <3
Takie wpisy jak ten są potrzebne:* Osobiście nie mam doświadczeń związanych z połogiem, a dzięki temu wpisowi mam już pewien obraz jak naprawdę może on wyglądać.
Dziękuje za dobre słowo <3
Wow! No to jestem pod wrażeniem. To są chwilę kiedy wiesz, że masz taką osobę, na której możesz liczyć w KAŻDEJ sytuacji.
A u Ciebie Magda jak było? Miałaś wsparcie ?
Wsparcie było. Jeszcze takie nieporadne ale liczą się chęci prawda? 😀 Sama jako 18-latka nie udźwignęłabym tego sama. Czułam wielkie wsparcie we wszystkich dookoła. Rzeczywiście kobieta zaraz po porodzie ma psychikę w strzępach…
U Was to naprawdę sytaucja pełna wyzwania <3 Podziwiam to przeogromnie i myślę, że macie obecnie z górki :p
Pewnie! teraz to bajlando i „Weź się mamo”, albo „Co ty tam wiesz” 😀
Aniu, świetny wpis, w punkt! Mój mąż za każdym razem był z nami. Potrafił ogarnąć jedno, dwoje, a przy trzecim zorganizować opiekę dla chłopców, zrobić z nimi „imprezkę” z okazji narodzin siostry, być ze mną i maleńką w szpitalu. To On wstaje w nocy i budzi mnie na karmienie…
O połogu (jednym, drugim i trzecim) mogłabym długo opowiadać. W skrócie – pierwszy w szpitalu, drugi w strachu o synka, trzeci – najłatwiejszy – z próbą ogarnięcia całości. W każdym z bezcenną pomocą mojego Męża.
I tak, nie zapraszam i unikam odwiedzin w pierwszym miesiącu życia dziecka. Dlaczego? Bo łatwo dać mu zbyt wiele bodźców, z którymi nie będzie potrafiło sobie poradzić. Bo można przenieść infekcje, z którą trudno będzie sobie poradzić (choćby katar). Bo to czas na adaptację (starsze rodzenstwo też go potrzebuję), na kontakty towarzyskie jeszcze będzie miejsce.
Chronię moją rodzinę, choć często spotykam się z niezrozumieniem, także wśród bliskich.
Pozdrawiam serdecznie!
Ola bardzoci dziękuję za ciepłemsłowa i podzielenia się twoimi doświadczeniami <3 Jeszcze bardziej się cieszę, że miałaś tak wspaniałą opiekę i wsparcie meza. Kolejny Skarb 🙂 I jak najbardziej popieram twoje zdanie w temacie odwietk, narażani maluszków na infekcje 🙂 Czasy się zmieniają i warto uszanowac decyzję nowej rodziny <3
Pamiętam, jak dziś, jak w szkole rodzenia położna powiedziała: ” Dziewczyny, Wy boicie się porodu? Poród to nic, poboli was jakiś czas i już. Wy zacznijcie się bać połogu.”I rzeczywiście, po pierwszym porodzie, połóg miałam straszny. Prawie dwa tygodnie nie mogłam usiąść, rana po nacięciu nie chciała się goić, mąż mnie opatrywał (pamiętam, jak moja mama, pokazywała mojemu Mężowi, jak mnie opartywać – pokazywała na mnie czyli, siedzieli między moimi nogami). Dodatkowo, cała opieka nad nowonarodzoną córką, spadła również na Niego. Miałam ogromnie poczucie winy wobec Męża, że Go zawodzę, że przecież nie tak to miało wyglądać. A po porodzie naturalnym przecież tak szybko dochodzi się do siebie. I co z tymi wszystkimi pięknymi, uśmiechniętymi mamuśkami! One są uśmiechnięte, a ja leże na podkładzie, nie nadążam zmieniać podpasek, nawet nie dam rady podnieść nogi żeby wejść do wanny. A One? ….na to mój Mąż: za dużo filmów dzieciaku ;)…Po drugim porodzie, po tygodniu, oświadczyłam Mężowi, że już zakończyłam połóg. Nie było rany, bo nie było nacięcia, nawału nie miałam. Kolejnego dnia, pop powrocie ze szpitala, ugotowałam obiad, jakby się nic nie wydarzyło. Starsza córka się bawiła, mąż pracował (pracuje w domu), ja gotowałam… tylko w łóżeczku spokojnie spała nasza druga, nowonarodzona perełka.
Magda <3 dziękuję ci za twoją historię. Absolutnie nie powinnaś się obwinaić, bo połóg to po prostu bardzo trudny moment. Mimo wszystko ciesze się, że znalazłaś wsparcie i że za drugim razem wszystko przebiagało lepiej. Myślę, że doświadczenie z pierwszego połogu na pewne czegoś mimo wszystko, dobrego cie nauczyło. Ściskam ciepło 🙂
U nas było jeszcze inaczej, bo połóg był dla nas czasem bez dziecka, które zostało w szpitalu…
Na pewno nie było to łatwe doświadczenie…
Połóg trzeba po prostu przeżyć, rzeczywiście te 6 tygodni dać sobie przyzwolenie na smutek, ból, niewyspanie, potrzebę leżenia, mi pomagali organizycyjnie teściowie, szczególnie ze starszą córką, mąż wspierał, akurat nie miałam problemu ani z karmieniem ani zbytnio z bólem więc wstawałam do małej. ja też ostatnio napisałam troszkę podobny wpis raczej ogólnie o poczatkach macierzyństwa. http://www.majciakombinuje.pl
To prawda trzeba przeżyć i ciesze się, że miałąś wsparcie najbliższych 🙂
Mój mąż też mnie dzielnie wspierał i w ciąży, w trakcie porodu i w połgu. Nie wyobrażam sobie tych chwil bez niego
Super, cieszę się że coraz więcej kobiet może liczyć na relane wsparcie Ukochanego <3
Wsparcie partnera w tym szczególnie ważnym i trudnym czasie jest na wagę złota. Nie wyobrażam sobie czasu, bez wsparcia osób mi bliskich.
Zgadzam się w 100% i myślę o tych wszystkich samotnych mamach, bohaterkach, które nie mogły liczyć na wsparcie innych..
Mam wspaniałego męża, wiele mi pomagal i w ciąży, i po porodzie, był przy pierwszym porodzie (na drugi nie zdążył ), ale nie był aż tak zaangażowany jak Pan Nieidealny. Jednak nie mogę o nim źle mówić, bo to mężczyzna z wielkim sercem i oddany mi i rodzinie.
Mój połóg po pierwszym porodzie był ciężki, drugi jakoś tak łatwiej znioslam. Szczerze mówiąc to wymazałam juz te etapy z pamięci…
Aniu, jestem w stanie to zrozumieć. Połóg może być tak bolesnt, trudny, a nawet traumatyczny, że żadna znas nie ma ochoty do tego wracać. Niemniej po rekacjach na ten wpis widzę, że ten temat i wpis był bardzo potrzebny, tym bardziej cieszę się, że jego odbior jest tak szeroki i pozytywny. Ściskam 🙂
Dziękuję za artykuł, to wielka wartość edukować społeczeństwo w zakresach tabu. Nikt o ty nie mówi mało kto pisze, inni się wstydzą nie powiedzą. Edukacja, zdobywanie wiedzy pomaga przezwyciężać lęki i niedopowiedzenia:) Pozdrawiam