„Seks, rosół i pieluchy” to jeden z takich spektali, po których miałam ochotę obdzwonić wszystkich dzieciatych znajomych i powiedzieć im: „musicie to zobaczyć!”. W ciągu ostatniego miesiąca była to jedna z najweselszych godzin w moich życiu, w czasie których śmiałam się, płakałam i pilnowałam by nie opluć z radości „sąsiadów” siedzącyh obok. Powiem więcej, spektakl „Seks, rosół i pieluchy” Teatru Młyn to sztuka, którą warto zobaczyć również przed zostaniem rodzicem, dlaczego? O tym dowiesz się z dzisiejszej recenzji.
- Grubasy w teatrze
- “Dance Dance Dance” – moje wrażenia ze spektaklu Teatru Tańca w Dorożkarni
- Spektakl The Wedding – czy dzisiejsze małżeństwo ma sens?
- Spektakl 69
- Spektakl “Imię” – seria uroczych pomyłek we francuskim stylu
- „Korpo Story 2b” – poznaj mroczne tajemnicje koporacji.
„Seks, rosół i pieluchy” i koniec z wymówkami dla randek!
Jadąc z mężem i dziećmi do Teatru Młyn w Warszawie byłam nieco zestresowana. Wiedziałam, że podczas spektaklu nasze córki będą miały zapewnioną opiekę pań animatorek na warsztatach teatralnych. O ile nie martwiłam się o starszą, czteroletnią już Zuzę, o tyle nie wiedziałam, czy 2,5 letnia Mania da radę zostać na godzinę bez nas w obcym dla niej środowisku. Mimo wszystko, skuszona faktem, iż w „Seks, rosół i pieluchy” gra Jarosław Boberek (kocham tego aktora, a w tej sztuce występuję również w roli reżysera) myślę, jedziemy!
Od początku byłam zachwycona pomyslem, że ktoś wpadł na tak genialny pomysł i stworzył dla rodziców warunku do odpoczynku, rozrywki i randki w teatrze, dbając przy tym o opiekę dla dzieciaków. Byłoby prawie idelanie, gdyby nie fakt, że Mańka, nasza młodsza córka, nie podołała rozłące. Mój kochany mąż poświęcił się i poszedł do dzieciaków na warsztaty teatralne, a ja w samotności cieszyłam się godziną oddechu, wypełnianą śmiechem i łzami wzruszenia.
„Seks, rosół i pieluchy” – moje wrażenia
Byłam mile zaskoczona, że „Seks, rosół i pieluchy” to spektakl śpiewany, w którym wszystkie tematy związane z rodzicielstwem, począwszy od prokreacji, porodu, kończywszy na trudzie wychowawczym są przedstawione w sposób komiczny, ironiczny i lekki, a do tego za pomocą chwytliwych piosenek. Od pierwszych minut spektaklu widzowie zostają rzuceni na głęboką wodę i myślę, że tutaj od razu ktoś „kupi” poczucie humoru „Seksu, rosołu i pieluch”, albo będzie zaawstydzony. U mnie oczywiście wygrała pierwsza opcja. Od początku śmiałam się do rozpuku, zachwycając się doskonałym warsztatem nie tylko aktorskim, ale przede wszystkim wokalnym całej obsady!
Sztuka z „jajem” i przesłaniem
„Seks, rosół i pieluchy” łączą elementy kabaretu, musicalu, teatru oraz standupu. Z każdą kolejną piosenką miałam wrażenie, że nic już nie przebije obecnej, ale tak naprawdę trudno byłoby mi wybrać jedną ulubioną. Bawiłam się znakomicie i ogromnie żałowałam, że mąż nie mógł zobaczyć tego ze mną, bo na scenie zobaczyliśmy sytuacje z naszego życia, sparodiowane i skupione niczym w soczewce. W piosenkach pojawia się pazur, są zabawne wtrącenia, dzięcięce wstawki, a nawet przekleństwa, które wszystkiemu dodają uroku. Rodzice, którzy potrafią zachwycić się vegańskim hotdogiem z Ikei zrozumieją, co mam na myśli. Od kiedy zostałam matką, samotne wypady do „Biedronki” traktuję jak święto, a rodzinne wypady do meblowego są niekiedy lepszą rozrywką niż cały dzień w Centrum Rozrywki.
Rodzina to siła i skarb
Mimo tego, że „Seks, rosół i pieluchy” w ironiczny sposób komentuje realia rodziców, naśmiewa się z trudów wychowaczych i pokazuje nasze rodzicielskie i dzięciecie przywary w krzywym zwierciadle, wzrusza i daje do myślenia. Spektakl pokazuje wzloty i upadki współczesnej rodziny podkreślając, że mimo niewyspania, brudnego mieszkania, wiecznie pustej lodówki i zmęczenia, nie zamienilibyśmy tego na nic innego. W końcu rodzina to siła i największy skarb. Chciałabym podkreślić, że umiejętnosci wokalne Agaty Fijewskiej i Zuzanny Fijewskiej-Malesza zrobily na mnie ogromne wrażenie. Spektakl nie tylko się miło oglądało, ale również cudownie słuchało. Jarosław Boberek zachwyca nadal doskonałą formą i równie przyjemnym i dobrym głosem.
Z ogromną przyjemnością wybiorę się raz jeszcze na „Seks, rosół i pieluchy”, tym razem mam nadzieję z moją przyjaciółką. Spektakl rekomenduję jako doskonałą rozrywkę, a warsztaty teatralne dla dzieci również polecam. Zuzia i Marysia były zachwycone. Panie animatorki zabrały dzieciaki w niesamowitą podróż, rozbudzajacą wyobraźnię i kreatywność. Odbierając córki miałam wrażenie, że za szybko wszystko się skończyło.
KONKURS NA MAJÓWKĘ
Wraz z Teatrem Młyn, chcemy zaprosić Was na spektakl „Seks, rosół i pieluchy” 5.05.2019, jako pomysł na zakończenie majówki! Do wygrania zaproszenie dla 2 dorosłych i 2 dzieci na warsztaty teatralne w czasie spektaklu.
Odpowiedz na pytanie pod wpisem na blogu lub Facebooku:
Dlczego to Ty masz wygrać wejściówkę na „Seks, rosół i pieluchy”?
Konkurs trwa od 28.04 do 3.05.2019 – wybiorę najciekawszą odpowiedź, zaskoczcie mnie :).
Na randce z moim mężem nie byłam od narodzin naszego synka czyli od Grudnia 2015 roku i czuję że bardzo tego potrzebujemy. 17 kwietnia była nasza 9 rocznica ślubu chciałabym mu zrobić niespodziankę:)
Weronika, Gratulacje 🙂 Sprawdź proszę maila 🙂
Mój mąż też się pewnie by poświecił żebym mogła wykorzystać godzinę dla siebie 🙂 takich mamy tych facetów 🙂 a randka i oderwanie od rzeczywistości przyda się, nie powiem.. dwie nastolatki i 3-latka w domu – słabo się nasze życie randkowe ostatnio ma.. proszę o wsparcie 🙂
Teatr to dla mnie magiczne miejsce – przenosi w czasie i przestrzeni, relaksuje i resetuje, uwalnia umysł i zapewnia reset od codzienności. Z macierzyństwem łączy go to ze uczy, bawi, wzrusza i jest nieprzewidywalny. Za to uwielbiamy go z mężem, ostatnimi czasy ubolewamy, że tak, rzadko mamy możliwość przenieść się w teatrze do innego świata, dobrze że wynagradza to nam każdy dzień z naszym Wielkim i Małym Szczęściem 🙂
Piszesz tak, że wszystko mi sprzedasz! Gdybym mieszkała blisko, to już bym kupowała bilety 😉
Ale nie, tym razem nie dam się nabrać. Wiem, że teatr nie jest dla mnie, już to kiedyś mówiłam 😀
Ale serio, recenzentem jesteś świetnym.
Teatr to dla mnie magiczne miejsce – przenosi w czasie i przestrzeni, relaksuje, zapewnia reset od codzienności i doskonała rozrywkę. Z macierzyństwem łączy go to, że uczy, bawi, wzrusza i jest nieprzewidywalny. Za to uwielbiamy go z mężem, ostatnimi czasy rzadko mamy możliwość wyjścia do teatru, ale wynagradza nam to każdy dzień z naszym Małym, Wielkim Szczęściem.